Helena Pyz przyjechała do kraju po prawie dwóch latach. Głównym powodem jest beatyfikacja kard. Stefana Wyszyńskiego, którego znała osobiście.
Doktor Helena, lekarka osób dotkniętych trądem z ośrodka Jeevodaya w Indiach, na początku sierpnia przyleciała do Polski. Powody jej przyjazdu są trzy. Poza beatyfikacją kard. Wyszyńskiego – premiera kinowa filmu dokumentalnego pt. „Jutro czeka nas długi dzień” oraz… tęsknota za ukochanym krajem.
Z ziemi indyjskiej do Polski
– Przyjazd do kraju po prawie dwóch latach rozłąki to moment wzruszający i wyczekiwany – mówi dr Helena Pyz. – Cieszę się, że w końcu się udało, nie było to proste. Z powodu pandemii loty długo nie były możliwe. Beatyfikacja sługi Bożego kard. Wyszyńskiego została przełożona. Najpierw mnie to bolało. Potem się okazało, że było to opatrznościowe. Dzięki przesunięciu terminu beatyfikacji mogę w niej uczestniczyć. Dodam, że chociaż moje przygotowania do przyjazdu nie były proste, trzeba było pokonać sporo trudności organizacyjnych, wszystko się udało. I jestem pewna, że czuwał nad tym właśnie kard. Wyszyński. Dla mnie ta beatyfikacja to wielka radość. Prymasa znałam osobiście, mieliśmy dobre relacje, takie trochę jak dobry ojciec i ufająca córka. Kardynał brał mnie pod rękę, mogłam się na nim wesprzeć i spacerowaliśmy, rozmawiając. Kształtował mnie. Znałam jego wielkość i świętość. A teraz mam nadzieję, że pozna tę postać cały świat. To również dzięki Prymasowi Tysiąclecia, chociaż nie wprost przez niego, poznałam swoje powołanie i wybrałam dla siebie instytut życia konsekrowanego, a w rezultacie wyjechałam na misje do Indii – dzieli się H. Pyz.
W Indiach pani Helena pracuje nieprzerwanie od 1989 roku. Ośrodek Jeevodaya, w którym leczy dzieci, ale również wychowuje – czy może po prostu... kocha – założony został przez Polaka, księdza i lekarza Adama Wiśniewskiego SAC. Po jego śmierci Helena Pyz postanowiła wyjechać do Indii i zaopiekować się dziećmi i rodzinami dotkniętymi trądem. To w Jeevodaya odnalazła miejsce, w którym od 32 lat realizuje swoje powołanie.
– Przez te wszystkie lata wiele się działo. Zmieniały się Indie, zmieniał się świat. Udało się wykształcić i leczyć tysiące dzieci, a także dać im szansę na lepszą przyszłość – mówi dr Helena. – Czas pandemii był dla nas kolejnym wyzwaniem. Trzeba było dostosować się do obostrzeń, co niestety wiązało się z koniecznością przerwania normalnego funkcjonowania ośrodka. Część dzieci musiała powrócić do rodzin, a to łączyło się z przerwaniem nauki, a więc – w przyszłości – z jeszcze większą pauperyzacją naszych podopiecznych. Dlatego musieliśmy działać i zakupić odpowiedni sprzęt do nauki zdalnej. Udało się to dzięki przyjaciołom z Polski, w tym czytelnikom „Gościa Niedzielnego”. Kupiliśmy kilkanaście laptopów i kilkadziesiąt tabletów, z których będą korzystać uczniowie naszej szkoły. Mam też nadzieję, że sytuacja w Indiach się ustabilizuje i będzie można stopniowo wracać do nauki stacjonarnej, a nawet do zwyczajnej pracy i opieki nad dziećmi – dodaje dr Helena.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się