Helena Pyz przyjechała do kraju po prawie dwóch latach. Głównym powodem jest beatyfikacja kard. Stefana Wyszyńskiego, którego znała osobiście.
Helena Pyz w towarzystwie jemeńskiej laureatki Pokojowej Nagrody Nobla Tawakkul Karman.
Paweł Supernak /pap
Doktor Helena, lekarka osób dotkniętych trądem z ośrodka Jeevodaya w Indiach, na początku sierpnia przyleciała do Polski. Powody jej przyjazdu są trzy. Poza beatyfikacją kard. Wyszyńskiego – premiera kinowa filmu dokumentalnego pt. „Jutro czeka nas długi dzień” oraz… tęsknota za ukochanym krajem.
Z ziemi indyjskiej do Polski
– Przyjazd do kraju po prawie dwóch latach rozłąki to moment wzruszający i wyczekiwany – mówi dr Helena Pyz. – Cieszę się, że w końcu się udało, nie było to proste. Z powodu pandemii loty długo nie były możliwe. Beatyfikacja sługi Bożego kard. Wyszyńskiego została przełożona. Najpierw mnie to bolało. Potem się okazało, że było to opatrznościowe. Dzięki przesunięciu terminu beatyfikacji mogę w niej uczestniczyć. Dodam, że chociaż moje przygotowania do przyjazdu nie były proste, trzeba było pokonać sporo trudności organizacyjnych, wszystko się udało. I jestem pewna, że czuwał nad tym właśnie kard. Wyszyński. Dla mnie ta beatyfikacja to wielka radość. Prymasa znałam osobiście, mieliśmy dobre relacje, takie trochę jak dobry ojciec i ufająca córka. Kardynał brał mnie pod rękę, mogłam się na nim wesprzeć i spacerowaliśmy, rozmawiając. Kształtował mnie. Znałam jego wielkość i świętość. A teraz mam nadzieję, że pozna tę postać cały świat. To również dzięki Prymasowi Tysiąclecia, chociaż nie wprost przez niego, poznałam swoje powołanie i wybrałam dla siebie instytut życia konsekrowanego, a w rezultacie wyjechałam na misje do Indii – dzieli się H. Pyz.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.